Jestem uchodźcą.
Opuszczałem moje miasto jako jeden z tych, których między sierpniem a październikiem Niemcy wypędzili z domów, lub z tego, co z tych domów pozostało. Ponad pół miliona warszawiaków oraz dalsze sto tysięcy mieszkańców miejscowości podwarszawskich składało się na niekończący się pochód wypędzonych.
Za mną pozostawały dwa miesiące walki jaką podjęli Żołnierze Podziemia. Do tej walki przygotowali się od początku okupacji i nie mogli jej nie podjąć widząc pobitych Niemców uciekających przed zbliżającym się do miasta frontem. W pamięci pozostała radość moich bliskich z kilkunastu dni przebywania w wolnym mieście - chwil, które niepostrzeżenie przerodziły się w koszmar, strach i głód ludności „miasta nieustraszonego". Dwóch miesięcy nieustającego ostrzału, ukrywania się w piwnicach, domach zapadających się w wyniku ostrzału i bombardowania.
W ruinach opuszczanego miasta pozostało ponad dziesięć tysięcy poległych Powstańców, zwłoki podobnej liczba żołnierzy niemieckich i ciała blisko 200 tysięcy cywili. Tak, bo Powstanie Warszawskie to nie tylko pomnik bohaterstwa i narodowej chwały, była to hekatomba strat ludności cywilnej, wśród których było ponad trzydzieści tysięcy dzieci. Ofiar wojny do której doszło na skutek bierności cywilizowanego świata wobec opętańczej idei, która zawładnęła umysłami narodu w imię jedynie słusznej prawdy i pogardy dla wszystkich uznanych za obcych.
Liczby, liczby .... Powstanie trwało 63 dni, w czasie walk zniszczeniu uległa czwarta część budynków. Kilkanaście miesięcy później, w Hiroszimie, w jednej chwili w gruzy zamieniły się niemal wszystkie domy i zginęło niecałe sto tysięcy mieszkańców, dalsze tysiące umierały w męczarniach przez wiele następnych lat. W kilkakrotnie większej Warszawie niszczenie miasta trwało jeszcze wiele tygodni po wypędzeniu ludności cywilnej.
Na mojej drodze był Dulag 121 – obóz przejściowy w istniejących do dziś zakładach kolejowych w podwarszawskim Pruszkowie. Wyobrażenie pobytu w obozie przypomniano mi wyraźnie, gdy usłyszałem uzasadnienie nieprzyjmowania uchodźców z trwających dziś wojen. Warszawscy uchodźcy to odrażające łachmany, pluskwy, wszy, brud, zakaźne choroby.
Po jakimś czasie, wywiezieni z obozu bez środków do życia, zostaliśmy przyjęci przez mieszkańców podkieleckiej miejscowości. Dzielili się z nami czym mieli, co mogli kupić ze swoich okupacyjnych przydziałów. O nich będę pamiętał zawsze, gdy ktoś mówi o uchodźcach.
Stanisław J. Boczar
zob. wcześniejsze teksty: 13. sierpnia